Do gatunków zwierząt zagrożonych wyginięciem podchodzimy ze szczególną troską. Na bieżąco monitorujemy ich liczebność. Ustalamy sankcje prawne za pozbawienie ich życia. Przenosimy do miejsc, w których będzie im łatwiej przetrwać. I tak dalej… A co z językami? Jest przecież wiele takich, które mogą zniknąć w ciągu kilkudziesięciu lat i nikt nie będzie o nich pamiętał. Czy wymierające języki powinny być objęte taką samą ochroną?
Dawno temu, na drugim końcu świata
Aby przyjrzeć się bliżej takim językom, proponuję ci krótką wycieczkę do Australii. Przeniesiemy się nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie – do momentu, kiedy na australijskim kontynencie pojawili się kolonizatorzy. Ich przybycie oznaczało kompletną rewolucję, również pod względem językowym. Każdy wie, że dziś mówi się tam po angielsku. Ale pewnie zaskoczy cię fakt, że przed kolonizacją rdzenni mieszkańcy Australii posługiwali się ponad 200 językami! Australia była w tamtym okresie jednym z najbardziej zróżnicowanych językowo obszarów na świecie. Te wymierające już języki były wyjątkowe pod wieloma względami, ponieważ ich użytkownicy nie mieli kontaktu z innymi kulturami.
Dziwny przykład
Jednym z takich języków jest Guugu Yimithirr. To właśnie z niego pochodzi słowo kangur (kangaroo). Inną ciekawostką, która się z nim wiąże jest fakt, że nie istnieją w nim pojęcia takie jak lewa i prawa strona. Zamiast tego używa się kierunków geograficznych. Oznaczałoby to, że nie mamy lewej i prawej ręki, a północną i południową albo wschodnią i zachodnią, w zależności od tego, w jakiej pozycji akurat jesteśmy. Szacuje się, że na terenie Australii żyje jeszcze kilkaset osób, które porozumiewają się w tym języku.
Zniszczyć, żeby ratować
Czy ochrona i podtrzymywanie przy życiu wymierających języków ma sens? Wszystko wskazuje na to, że mimo podejmowanych wysiłków większość tych języków i tak zniknie w ciągu jednego pokolenia. Przez wiele lat władze Australii dążyły do ujednolicenia kraju, aby wszyscy porozumiewali się po angielsku. Często Aborygeni i ich potomkowie byli przymusowo odseparowani od swojej kultury (więcej na ten temat tutaj: skradzione pokolenia). To w dużej mierze przyczyniło się do wymarcia wielu języków na korzyść angielskiego. Dochodziło nawet do tego, że młodsze pokolenia Aborygenów, które na bardzo wczesnym etapie życia zostały zmuszone do nauki angielskiego nie były nawet w stanie porozumieć się ze starszymi członkami swojej rodziny. Dziś ta tendencja została zatrzymana, a nawet zaczęła się odwracać. Coraz większym szacunkiem darzy się dziedzictwo tych, którzy mieszkali w Australii od setek lat.
Superbohater z Izraela
Jedną z osób świadomych tego, jak dużą wartość dla tych ludzi ma ich kultura, a przede wszystkim język, jest Ghil’ad Zuckermann, profesor lingwistyki z Izraela. Kiedy w 2004 roku po raz pierwszy odwiedził Australię, natychmiast się w niej zakochał i postanowił, że musi w jakiś sposób odwdzięczyć się za to, co ten kraj mu zaoferował. Padło oczywiście na wymierające języki. Stworzył nawet w tym celu nową dyscyplinę nauki, zajmującą się badaniem oraz wspieraniem wymierających języków.
– Myślę, że większość ludzi dużo bardziej dba o zwierzęta zagrożone wyginięciem, niż języki – mówi Zuckermann. – Zwierzęta można dotknąć, a języki są abstrakcyjne – dodaje.
Jego zdaniem możliwość porozumiewania się w ich własnym języku jest dla Aborygenów bezcenna. Przede wszystkim z punktu widzenia ich etnicznej przynależności, ale nie tylko. Zauważył bowiem, że ci Aborygeni, którzy z powrotem zaczęli porozumiewać się w swoim ojczystym języku zaczęli cieszyć się dużo lepszym zdrowiem. Zmniejszyła się liczba samobójstw, przypadków uzależnień oraz chorób.
Językobójstwo
Wymieranie języków może przybierać różne formy. Najczęściej, tak jak w przypadku ludzi, jest to stopniowy i powolny proces zakończony naturalną śmiercią. Dlatego nie warto za wszelką cenę ratować wszystkich języków. To tak, jakbyśmy chcieli utrzymać przy życiu wszystkich ludzi zbliżających się do śmierci. Przecież wszystko musi się kiedyś skończyć. Czasami jednak mamy do czynienia nie z naturalną śmiercią, a z morderstwem dokonanym z zimną krwią. W takich przypadkach warto być świadomym tego, że dla wielu osób taka nagła językowa śmierć ma daleko idące konsekwencje, których być może nie trzeba ponosić w imię politycznych idei.